I'm back
Oj dłuuugo mnie tu nie było... Wiele się wydarzyło i trochę zmieniło ;). Nie będę pisać dlaczego, bo nie oto tu chodzi. Ważne, że kilka rzeczy posunęło się do przodu.
Jak do tej pory blog leżał odłogiem przewracając się z boku na bok i od czasu do czasu przerywając to wielkim ziewem, ale od dziś to się zmienia! :D Nie wrzucę tu teraz oczywiście wszystkiego wyprodukowanego w zaistniałej przerwie, bo część zwyczajnie się rozeszła :P. Sznurki sutaszu nadal zajmuja najwięcej miejsca objętościowo i powierzchniowo w szufladzie z półfabrykatami aaaaaaaaale! ostatnio coś innego wypełnia mi czas, a mianowicie w łapach moich znowu gnieździ się szydełko. I to w cale nie wcelu robienia z kordonka aniołków czy zwierzątek maści i gatunków wszelakich, lecz sznurów koralikowych :D. To wciąga conajmniej jak dłubanie słonecznika, a najlepsze jest to, że robótkę (nie cierpię tego słowa no ale jak to nazwać?! :P) mogę zabrać ze sobą wszędzie. W tramwaju, w pociągu, w samochodzie - o ile oczywiście nie prowadzę :D, można trzaskać sznury szydełkowo - koralikowe! Jedyna irytująca mnie acz niezbędna w tym rzecz, to nawlekanie koralików na nitkę... Każda zajmująca się tym kobita wie o czym mówię. Wczoraj nawlekłam 4 metry na bardzo krótki naszyjnik, w sekwencji dość złożonej i jak sobie pomyśle o naszyjniku który można omotać ze 3 razy w okół szyji, to mi się słabo robi. Muszę kupić sobie młynek do nawlekania, to chociaż te bezsekwencyjne sznury będe miała po części z głowy :). Na razie czekam na zamówienie z Kadoro - powinno dziś przyjść :D!
Moje pierwsze branzoletki. Większość robiona metodą zwykłego sznura szydełkowo-koralikowego oraz jedna w roli sznura tureckiego :).
Komentarze
Prześlij komentarz